Kot z Cheshire Kot z Cheshire
402
BLOG

Aż boję się napisać…

Kot z Cheshire Kot z Cheshire Polityka Obserwuj notkę 6

Mój lęk jest spowodowany tym, że dwie ostatnie notki przed skazaniem pana Mariusza Kamińskiego rozpocząłem od stwierdzenia, że „historia zatoczyła wieeeelkie koło…” przenosząc nas w czasy a to Gierka, a to Gomułki. No i proszę, ledwo napisałem- srrrrrrru – mamy pierwszych więźniów politycznych! Piszę: „więźniów” bo „apetyt rośnie w miarę jedzenia” i „najtrudniejszy pierwszy krok”, więc na jednym z pewnością się nie skończy, zresztą wszyscy przecież wiemy, że to nie o pana Mariusza Kamińskiego tu chodzi! Oczywiście MK został osądzony i skazany przez „niezawisły sąd”, ale czyż tamte, skazujące Kuronia czy chociażby bp. Kaczmarka nie były niezawisłe? Jeszcze jak były, kto by się ważył zaprzeczyć zaraz by się z nimi spotkał! Aż się boje przypomnieć, że w swych notkach wyrażałem też obawę czy aby nas nie przeniesie jeszcze dalej, tfu! na psa urok!  Pocieszał bym się myślą, że nie mogąc (póki co) dorównać sądom z lat 50-tych, dziejowa nemezis przeniosła nas w czasy przedwojenne (istotnie, obecna praktyka zdaje się przypominać bardziej niechlubne wydarzenia z czasów rządów sanacji), ale nie chciał bym tej idei przesadnie podkreślać, gdyż zestawienie chociażby takiego Bronisława Komorowskiego z prof. Ignacym Mościckim musi wywołać nieodparty efekt komiczny swą nawet nie absurdalnością, ale wręcz swym surrealizmem czy nawet, … bo ja wiem? … jakimś dadaizmem, by się utrzymać w klimatach międzywojnia! Coś jak w kolażach Maxa Ernsta w których wieloryb wpływa do pokoju, a  podróżny z głową sępa zasiada w przedziale kolejowym…

A mi wcale nie jest do śmiechu i to z wielu powodów!

Jednym z nich jest rosnąca ilość samobójstw w naszym nieszczęśliwym kraju. Liczba ta, oscylująca w ostatnich dziesięcioleciach w okolicach 4- 5 tys. rocznie (z minimum 3580 w roku 2008) wzrosła w roku 2013 do wielkości nie notowanej nigdy wcześniej i wynosi 6101 osób, co stanowi ilość większą niż ginie na polskich drogach! Brak jest na razie danych za rok 2014, ale wygląda na to że statystyka będzie jeszcze bardziej przerażająca, bo wynik we wrześniu przekroczył 4740 osób, i był o 113 wyższy  niż „w analogicznym okresie roku ubiegłego”, dodajmy roku rekordowego! Coraz bardziej zbliżamy się więc, także i w tej dziedzinie, do światowej czołówki, której od dawna przewodzą kraje dawnego Związku Radzieckiego: Rosja, Litwa, Białoruś i Ukraina. Piewcy „drugiej Japonii” będą co prawda twierdzić, że „kraj kwitnącej wiśni” też stoi wysoko, ale skądinąd wiadomo, ze tam samobójstwo jest postępowaniem honorowym, usankcjonowanym tysiącletnią tradycją i nie można tego przenosić na grunt polski, gdzie jest najczęściej wynikiem desperacji. Co prawda kiedyś polscy oficerowie też potrafili „palnąć sobie w łeb”, ale to już zamierzchłe czasy, jakoś nie potrafię sobie wyobrazić by taki Kiszczak czy Jaruzelski próbował w ten sposób odzyskać utracony honor (zresztą, o czym ja tu piszę - jaki honor?). Inni, jak prof. Czapiński będą „ściemniać” (za przeproszeniem pana profesora), że wzrost ten nie wynika z bezrobocia czy biedy, ale ze zwiększonej konsumpcji alkoholu w ostatnich latach, ale nawet gdyby taki związek rzeczywiści występował (a we wcześniejszych latach raczej nie jest widoczny) to przecież każdy łatwo zauważy, że alkoholizm też przecież towarzyszy biedzie i bezrobociu, więc pan profesor najwyraźniej traktuje nas jak swoich studentów którym wszystko może wcisnąć (wiadomo: poziom na kierunkach społecznych uniwersytetu…). Są też tacy, którzy (jak pewien bloger bywający systematycznie SG) będą sugerować, że samobójcy to ofiary jakiejś propagandy klęski (ktokolwiek widział, ktokolwiek wie…), którzy dali sobie wmówi że jest źle, podczas gdy w rzeczywistości jest świetnie (on tak naprawdę napisał- kto nie wierzy temu podeślę link), ale to już zostawmy bez komentarza. Pojawią się też pocieszający siebie i innych informacją, że w 2013r. zmieniła się metoda gromadzenia danych o samobójstwach. Istotnie, wcześniej podawano ilość samobójstw stwierdzonych po skończonym postępowaniu, a od roku 2013 podaje się ilość zgonów wyglądających na samobójstwo, a potem, w miarę ukończenia postępowań się te ilości w statystykach weryfikuje. Tak więc koniec – końców i tak wychodzi na jedno, z tym, że prawdziwie dociekliwych czeka tu dalsza konfuzja. Otóż ta zmiana metody najwyraźniej działa w drugą stronę! Do niedawna bowiem, wg. statystyk policyjnych, liczba samobójstw w roku 2013 wynosiła 6097 (co można stwierdzić chociażby czytając ubiegłoroczny artykuł w njusłiku na ten temat), a obecnie, po weryfikacji wzrosła do 6101! Jedynym wytłumaczeniem tego faktu jest konstatacja, że w bardzo wielu przypadkach coś co początkowo wcale na samobójstwo nie wyglądało, w końcu za takie zostało uznane…

Hmmm… aż boję się napisać… czy Państwu to czegoś nie przypomina?

 

Ja jestem umysł ścisły. Mnie się podobają melodie, które już raz słyszałem.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka