Kot z Cheshire Kot z Cheshire
2117
BLOG

Kilka słów w obronie "Bolka"

Kot z Cheshire Kot z Cheshire Polityka Obserwuj notkę 46

Ostatnie zamieszanie wokół „wycieku” do Internetu filmu o „Bolku”-  Lechu Wałęsie (i to z TVN!), ma moim zdaniem bezpośredni związek z postawą jego samego. Nie mogę się oprzeć wrażeniu, że Henryka Krzywonos odegrała swoją ostatnią rolę niejako „w zastępstwie”. Sam Wałęsa  od dawna nie pojawia się przed większym audytorium, jeśli nie składa się z  jego wielbicieli. Tym samym przestał być dla dawnych mocodawców cennym narzędziem. Wydaje mi się, że na naszych oczach toczy się obecnie proces „dyscyplinowania” byłego „przywódcy” Solidarności. Może ma on przed sobą jeszcze jakiś epizod? Bardzo ciekawe jak w nim wypadnie, to zależy głównie od jego osobowości i stanu ducha, a w jego wieku (i przy jego zdrowiu) niektórzy ludzie robią czasem rzeczy zaskakujące.

Większość wiedzy o Lechu Wałęsie uzyskałem z książki Pawła Zyzaka, którą uważam za jedną z najlepszych pozycji poświęconych polskiej historii najnowszej. Prawda, że wybór nie jest duży… Wiem że to odważna deklaracja, więc śpieszę wyjaśnić dlaczego.
 
Od razu oświadczam, że po lekturze znacznie poprawiłem swoją opinię o Wałęsie. Wcześniej uważałem go za zwykłego agenta SB. Wiedziałem że donosił w latach 70-tych i byłem przeświadczony że dla komunistów pracował też później, nawet po roku 1989. Zdania nie zmieniłem, ale zacząłem go nieco lepiej rozumieć.
 
Przede wszystkim zrozumiałem że w roku 1970, podział na NAS i ICH nie był tak jednoznaczny. Pamiętano jeszcze rok 1956 i wybory w roku 1957, w których Gomułka chyba uzyskał autentyczne poparcie społeczeństwa. Wałęsa „zaistniał” podczas marszu stoczniowców na komendę milicji, kiedy to dostał się do oblężonego komisariatu, podobno aby negocjować uwolnienie aresztowanych kolegów. Był czynnym agentem SB i prawdopodobnie widział siebie jako kogoś w rodzaju „pośrednika”. Wałęsa wielokrotnie próbował usprawiedliwiać stanowisko rządzących Polską, a nawet istnienie SB. Pamiętam jak Andrzejowi Gwieździe tłumaczył, że „władza musi wiedzieć”! Najwyraźniej starał się rozumieć zarówno stanowisko swoich kolegów jak i władzy i zapobiec rozlewowi krwi. Wyobrażał sobie że jest „pomiędzy”, że mediuje. Zgadza się to z portretem psychologicznym Wałęsy, jaki naszkicował Paweł Zyzak: Wałęsa był od dziecka typem „lidera”, kimś kto bierze odpowiedzialność.
 
Owo „pomiędzy” nabrało sensu podczas rodzenia się opozycji lat 70-tych. Dla robotników KOR to nie byli wcale jeszcze NASI, a rząd to nie dla wszystkich byli już ONI. To musiało jeszcze trochę potrwać, początki rządów Gierka niosły pewne złudzenia. Wałęsa wyobrażał sobie że są trzy strony w sporze: władza, robotnicy i opozycja. Siebie widział jako przywódcę robotników, toczącego grę równocześnie z władzami i z opozycją. Do dziś powtarza że toczył grę z SB. Nie rozumie, że coś takiego jak „gra z bezpieką” zwyczajnie nie istnieje, że nie da się grac, gdy na boisku jest tylko jedna bramka.
 
Tylko bardzo naiwni lub zupełnie niezorientowani ludzie wyobrażają sobie, że działalność „organów” polega na rozpracowaniu, rozbiciu i aresztowaniu opozycji. Od 150-ciu lat, od kiedy carska „ochrana” wypracowała współczesną metodykę pracy służb specjalnych, polega ona (w warunkach „pokojowych”) przede wszystkim na infiltracji i monitorowaniu,a więc pewnym ograniczonym tolerowaniu jej istnienia. Głównym celem jest wprowadzenie do wnętrza organizacji własnych ludzi i windowanie ich na jak najwyższe pozycje, po to, by od nich wiedzieć co opozycja zamierza i za ich pomocą nadawać jej oczekiwany kierunek działania. Likwidowanie opozycyjnych organizacji nie ma, na dłuższą metę sensu, gdyż na miejsce zlikwidowanej powstają nowe, które trzeba od nowa rozpracowywać. Do historii przeszła scena, kiedy chwilę po zabójstwie przez terrorystów premiera Stołypina, dwaj wysocy oficerowie Ochrany ścigali się na schodach przed gabinetem szefa z daleka meldując krzykiem, że „moi ludzie tego nie zrobili, ale ludzie pułkownika …skiego!”
Polskie służby komunistyczne pilnie odrabiały lekcje, czego symbolem stała się historia „piątej komendy WiN”. Ta powojenna organizacja podziemna miała pięć kolejnych komend rozpracowywanych i rozbijanych przez MBP. Każda kolejna była w większym stopniu infiltrowana i kierowana przez agentów bezpieki. Piąta była już od początku i w całości założona i kierowana przez komunistów!To świadczy jednak o wysokim profesjonalizmie.
 
Wprowadzenie agenta do wnętrza opozycji w Polsce lat 70-tych było dziecinnie proste. Trzeba sobie zdać sprawę, że (w odróżnieniu od agentów w organizacjach przestępczych ryzykujących życiem) nic im nie groziło. Nie ulega wątpliwości, że Wałęsa przynajmniej raz przyznał się kolegom z WZZ, że „był tajnym współpracownikiem SB”.Jest na to wielu świadków i zostało to nawet (podobno) nagrane na kasecie, którą gdzieś zachachmęcił Borusewicz, który do dziś „mataczy” w tej sprawie. Gdzie jest dziś owa kaseta?- „zgadnij koteczku!” Wałęsę nie spotkały za to żadne nieprzyjemności i pozostał nadal w organizacji! Co więcej, po powstaniu „Solidarności” udało mu się narzucić siebie na jej przywódcę! Nie było to trudne, z pewnością miał to uzgodnione i wiedział, że nic nie ryzykuje. Mógł być „odważny”. Jako przywódca dalej pozostawał w niejasnych związkach z komunistami, dla których (jak sam oświadczył) usunął z władz związku tych których SB tam nie chciało: m.in. Walentynowicz i Gwiazdę. Z pewnością nadal uważał że jest „pomiędzy” i pełni bardzo ważną rolę. To się nie zmieniło do dzisiaj, mimo że po roku 1981 bycie po ICH stronie stało się czymś bezsprzecznie haniebnym. Być może Wałęsa wciąż się w tym nie zorientował.
 
Owo przeświadczenie o swojej wyjątkowej roli i złudzenie prowadzenia ongiś „gry z SB” towarzyszy Lechowi Wałęsie do dzisiaj. Wciąż nie rozumie, że był tylko narzędziem w ręku zbrodniczej organizacji, że to nie on grał, ale że nim grano, że był tylko jednym z wielu tajnych współpracowników SB. Być może wkrótce zostanie mu to boleśnie uświadomione i to przez tych od których wcześniej nigdy by tego nie oczekiwał.

PS

Polemika Pana Igora Czajki:

http://igorczajka.salon24.pl/231099,nie-zniszczycie-mitu-walesy-polemika-z-kotem-z-cheshire

Ja jestem umysł ścisły. Mnie się podobają melodie, które już raz słyszałem.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka