Kot z Cheshire Kot z Cheshire
343
BLOG

Is fecit, cui prodest

Kot z Cheshire Kot z Cheshire Polityka Obserwuj notkę 6

 

Znów zginęli niewinni ludzie. Tym razem zamordowano kapłana podczas odprawiania mszy świętej. Francuski kościół ma nowego męczennika, być może w kilku francuskich uszach zadzwięczał cichy dzwoneczek... Media mają żniwa w samym środku sezonu ogórkowego, a w internecie narasta nienawiść do „muslimów”. Śmierć kilkudziesięciu niewinnych ludzi to tragiczne wydarzenie, jednak moim zdaniem nie jest to ani trochę bardziej smutne, niż śmierć kilkudziesięciu muzułmańskich cywilów w zabitej dechami (albo zalepionej nawozem) afgańskiej, czy syryjskiej wiosce. Afgańskiej, syryjskiej czy irańskiej, to bez znaczenia, ważne jest to, że takie grupki cywilów giną na bliskim wschodzie od kilkudziesięciu (kilkuset?) lat stale i systematycznie i jakoś tak się składa, że często zabijają ich Amerykanie, Rosjanie, Żydzi lub Europejczycy. Faktem jest, że dopóki my - biali nie wsadzimy tam swoich łap „szerząc demokrację” (a tak naprawdę niuchając ropę i broniąc bezcennego Izraela) dopóty da się tam jakoś żyć. Lepiej czy gorzej, ale się da. Czym ci zamordowani we Francji lub w Niemczech różnią się od tych, chociażby z Nangerkal (czy jakoś tak- kto dziś pamięta jak się nazywała ta wioska)? Tym że ich śmierć nikogo tu nie obeszła, a powinna była.

W mediach pełno bzdur na temat islamskiego terroryzmu. Część to zwykła dezinformacja („wybuch gazu”, „choroba psychiczna” itp.), część to zaklinanie rzeczywistości. Do drugiej grupy zaliczam mantry o „tchórzliwych atakach”. O tych atakach da się powiedzieć wiele: „nieludzkie, barbarzyńskie, okrutne, bestialskie”, ale z całą pewnością nie „tchórzliwe”. Jeśli zamachowiec ma w atak wkalkulowaną własną nieuchronną śmierć, to nie jest on tchórzliwy, ale przeciwnie:nieustraszony, a z kimś takim bardzo trudno się walczy. Nie piszę tego by wyrazić podziw dla morderców, ale by precyzyjnie opisać problem.Toczymy wojnę z przeciwnikiem pewnym swoich racji, okrutnym, bezwzględnym, zdeterminowanym i nieustraszonym- taka jest prawda i powiedzmy ją sobie wreszcie głośno. To zaklinanie rzeczywistości ma też na celu co innego: odwrócenie uwagi od znaczenia aktu samobójstwa, który jako forma protestu (a terroryzm jest formą protestu) nadawał mu zawsze znaczenia i zmuszał otoczenie do refleksji.A tu nie ma być żadnej refleksji, żadnej próby zrozumienia, to są „fanatycy” i koniec. Tymczasem terroryzm uprawiają zarówno jednostki, organizacje jak i państwa i jakaś próba refleksji, porównania terroryzmu „antysystemowego” (indywidualnego) z „systemowym” (państwowym)- tym uprawianym nieraz przez państwa tzw. „demokratyczne” (tu zaliczam działania Izraela w Palestynie, Rosji w Afganistanie i Czeczenii, USA w Iraku, Afganistanie, oraz wszystkich wymienionych razem w Syrii itp.) mogła by nas doprowadzić do być może zaskakujących wniosków, garść rzucam poniżej:

  1. Terroryzm indywidualny bazuje na postawie emocjonalnej i ideowej- bez niej nie byłby w ogóle możliwy. Terroryzm państwowy jest wykalkulowany i uprawiany „na zimno”. Opiera się na wykonywaniu rozkazów, obywa się bez ideowości, chodzi w nim o interesy ekonomiczne.

  2. Terroryści indywidualni wiele ryzykują na każdym etapie swojego procederu, często mają własną śmierć wkalkulowaną w zamach. Terroryści państwowi (polityk, dowódca wojskowy lub policyjny, pilot bombowca lub czołgu) wcale, lub bardzo niewiele ryzykują.

  3. Celem terrorystów indywidualnych są raczej społeczeństwa syte i bogate. Zamachy budzą ogromny oddźwięk w mediach i płynące zewsząd wyrazy słusznego potępienia. Celem terrorystów państwowych są prawie zawsze ludzie biedni. Ich śmierć przeważnie pozostaje niezauważona w mediach i mało kogo interesuje. Czasem jest usprawiedliwiana jako „walka z terroryzmem”.

  4. Ofiar terroryzmu indywidualnego jest stosunkowo niewiele, choć są mocno nagłaśniane w mediach. Ofiar terroryzmu państwowego jest nieporównywalnie więcej, ale trudno tu przytoczyć dane, ze względu na brak zainteresowania.

  5. Terroryzm jest oczywistym łamaniem prawa i etyki. Terroryści indywidualni łamią prawo jawnie i z pełną świadomością- są przestępcami ściganymi przez prawo. Państwa uprawiające terroryzm także łamią prawo, ale twierdzą że tak nie jest, a sądy (jeśli w ogóle się tym zajmą) wynajdują usprawiedliwienia.

  6. Terroryści indywidualni kończą jako ofiary samobójcze, w więzieniach lub w konspiracji do końca życia. Są otoczeni pogardą i nienawiścią. Rzadko zostają szanowanymi celebrytami, jak Nelson Mandela, Jassir Arafat, Menachem Begin- laureaci pokojowej nagrody Nobla uprawiający w pewnym okresie terroryzm. Terroryści państwowi przeważnie zażywają szacunku i ciepłych emerytur, zostają szanowanymi politykami i „bohaterami wojennymi”.


 

Pamiętam zamach na Word Trade Center, szok i przerażanie. W jakiejś ówczesnej dyskusji zwróciłem uwagę na fakt, że to Amerykanie, Anglicy, Francuzi, Rosjanie i Żydzi panoszą się na bliskim wschodzie od kilkudziesięciu lat i zabijają tam miejscowych, co oczywiście oburza pięknoduchów w Europie i USA , ale raczej na krótko, tak może na tydzień, dwa… Przecież Arabowie nie toczyli nigdy wojny o teksaską ropę i jakoś nie pamiętam by interweniowali w USA w czasie wojny z Meksykiem. Gdy wyraziłem pogląd, że „skoro biali zabijają na bliskim wschodzie od lat kilkudziesięciu, to prędzej czy później Arabowie zaczną zabijać w Europie i USA”, zostałem nazwany „talibem”. No więc w końcu doczekaliśmy się, teraz ich kolej. Arabowie- wielki i twórczy naród, dumny i zdolny, z ogromnym dorobkiem kultury materialnej i duchowej, twórcy matematyki i współtwórcy nowożytnej filozofii, od średniowiecza spokojni i zajęci handlem i religią, ostatnio zrobili się źli do tego stopnia, że wysadzają się powietrze byle tylko kilku z nas wykończyć!

Narasta wzajemna nienawiść, ktoś ją tutaj sieje od lat i właśnie przymierza się do zebrania plonów. Najpierw podgrzewanie atmosfery: nieudana integracja, upokorzenia, bezrobocie, ośmieszanie wiary i religii, karykatury Mahometa, Charlie Hebdo, dalej morderstwa, rozruchy, dalsze upokorzenia i, gdy już atmosfera jest dostatecznie podgrzana, gdy wzajemna niechęć sięga odpowiedniego poziomu, wpuszczenie do Europy niekontrolowanych tłumów młodych agresywnych mężczyzn „ze spuchniętymi jądrami” i z pogardą dla stylu życia tubylców, której akurat ja się nie dziwię. Zamachy, bomby i dziwna nieporadność policji.

Nie mogę się oprzeć wrażeniu, że mamy tu do czynienia z konsekwentnie od wielu lat realizowaną próbą wciągnięcia Europy w wojnę ze światem islamskim. Europejczycy tej wojny nie chcą i nie jest łatwo ich do niej nakłonić, trzeba pracowicie i z mozołem rozbudzić nienawiść i zrozumienie konieczności działania. Trzeba wydać sporo kasy (tej akurat niektórym nie brakuje) i solidnie się natrudzić tak by, gdy dojdzie co do czego, gdy użyte zostaną środki, o których jeszcze dziś nie myślimy że są możliwe, nikt przesadnie nie protestował, tylko wszyscy wiwatowali jak na ulicach europejskich miast w czerwcu 1914. Świat islamski może na tym tylko stracić i my także, tymczasem to jest robione na naszych oczach i doprawdy, coraz bardziej jawnie i ostentacyjnie.

Któż to się tak brzydko bawi? Komu może zależeć na tym starciu, kto się czuja tak bardzo zagrożony przez „muslimów”, że cały świat chce wciągnąć w kolejną krwawą krucjatę?

Lus fecit, cui prodest.

 

 

 

Ja jestem umysł ścisły. Mnie się podobają melodie, które już raz słyszałem.

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka